Pierwsza trasa ponad 100 km w tym sezonie :). Razem z Łukaszem wybraliśmy się do Czerska, a gdzie dalej, to nie wiadomo. Ponieważ nie mogliśmy się dogadać w piątek, co do dalszej trasy, wszystko miało być spontaniczne. Przez cały dzień mieliśmy super pogodę.
Zaczęło się od dobrze znanej trasy przez Konstancin do Góry Kalwarii. Muszę przyznać, że drogi tej bardzo nie lubię. Tym bardziej, że w Konstancinie był straszny korek. Później trasa wiodła przez Słomczyn, Kawęczyn i Brześce. Wiaterek słaby, ale wiał w plecy, więc jechaliśmy ok. 30 km/h. Chociaż momentami Łukasz pozwalał sobie na więcej i trochę się namęczyłem, żeby utrzymać tempo.
W Górze Kalwarii był kolejny korek. Dość niebezpiecznie jechaliśmy między kolumną aut a samochodami zaparkowanymi na poboczu. Czersk jest dosłownie kilka kilometrów za Górą Kalwarią. Muszę przyznać, że nigdy dotąd nie byłem na zamku. Przyjemna informacja dla tych, którym nie przysługują inne zniżki typu. studencka czy szkolna – rowerzyści też mają zniżkę. Za wejście zapłaciliśmy więc 3 zł. W cenie biletu można pochodzić sobie po trawniku wewnątrz ruiny zamku, wejść na wieżę nadbramną i wieżę narożną. Ponieważ pogoda była bezchmurna, choć powietrze nie było super przejrzyste, to mogliśmy się z góry rozejrzeć we wszystkich kierunkach.
Ruiny zamku w Czersku
Zamek w Czersku wybudowany został w XIV wieku, choć już wcześniej istniała w tym miejscu osada. Ze względu na położenie miał dość ważną rolę strategiczną dla książąt mazowieckich. Później został przekazany na rzecz Korony. Bona Sforza miała założyć w pobliżu zamku pierwsze winnice w Polsce.
- most i wieża nadbramna – zamek w Czersku
- Łukasz na tle kościoła przy zamku
- przed wejściem
- w bramie
- Trawka i trochę cegieł
- Samotna wieża
- Kościół koło ruin
- A to spojrzenie w dół – pełno śmieci
- Dużo rozlewisk i groble
- zamek w Czersku od wschodu
- ostatnia migawka
Z Czerska decydujemy się jechać na drugi brzeg Wisły. Dojeżdżamy polnymi drogami i przez sady do mostu przy ruchliwej drodze 50. Skręcamy zaraz za mostem na prawo. Jedziemy przez Ostrówek i Dziecinów. Po drodze mijamy Warszawice, w których jest ładny kościółek.
W pewnym momencie pada pomysł, żeby jechać do Pilawy. Kierujemy się więc na Osieck. Okolica robi się naprawdę ładna. Po lewej stronie mijamy Mazowiecki Park Krajobrazowy.
W Pilawie decydujemy się na postój nad jeziorkiem koło stacji PKP. Wcześniej robimy małe zakupy. Nie udaje mi się kupić baterii do licznika, który postanowił w czasie wycieczki paść.
Dzień okazał się zaskakująco ciepły, jak na początek kwietnia. Dalej postanawiam jechać bez podkoszulki z długim rękawem, bo jest za gorąco. Po 2 jedzeniu tego dnia decydujemy się pojechać w kierunku Celestynowa przez Podbiel i Tabor. Super decyzja, bo tym razem wjeżdżamy w Mazowiecki Park Krajobrazowy. Ruch na tej drodze jest bardzo mały, a po obydwu stronach szosy mamy las. Będzie trzeba tutaj wrócić pojeździć po lesie.
Dojeżdżamy z powrotem do drogi 50, ale w innym miejscu i decydujemy, że wrócimy przez Górę Kalwarię, bo jazda przez Otwock to więcej kilometrów. Tym razem wiatr już nie sprzyja. Jest gorąco i duży ruch na drodze. Zdecydowanie najmniej przyjemny odcinek tego dnia. Postanawiam, że tym razem ja pociągnę tempo i prawie do samej Góry Kalwarii udaje nam się utrzymać prędkość w okolicach 28 km/h. Ale ten odcinek nas zmęczył. Jest to nasz 90 kilometr, więc decydujemy się na ostatni odpoczynek. W parku koło kościoła w Górze Kalwarii o tej porze (godzina 15) sporo lokalnego kolorytu wypoczywa przy winku. Po kilkunastominutowej sjeście wsiadamy na rowery i wracamy tą samą drogą przez Brześce i Słomczyn do Warszawy.
Generalnie fajny wyjazd. Miałem tez po raz kolejny testować gps pentagram patchfinder p3106. Dostrzegam w tym urządzeniu coraz więcej wad pod kątem zastosowań, do jakich go nabyłem. Ale na dokładną recenzję musicie jeszcze poczekać.